VIRET ZAWIERCIE - ASPR ZAWADZKIE 37-34 (15-19)
Viret: Kot, Kowalczyk - Kapral (5), I. Zagała, S. Zagała (7), Więckowski (3), Pakulski (5), Kijowski (6), Bugaj, Szymański (1), Rupp, Kąpa (6), Biernacki (1), Słodowy (1), Biskup (2)
Zawadzkie: Studziński, Kruk - Kaczka (2), Hertel (1), Całujek, Kulej (1), Płonka (5), Włoka (4), Piech (5), Kozłowski, Skowroński (7), Ungier (2), Kubilas, Gradowski (7)
Kolejny wyjazd Zawadzkiego zakończył się po prostu tragedią. To, co zrobiła drużyna ASPR-u w Zawierciu, to prawie to samo, co Nielba w Opolu. Zawadzkie prowadziło do przerwy 4-ma bramkami, w drugiej połowie kontrolował przewagę, aż wreszcie przyszła minuta, w której Zawadzkie stanęło, zapomniało, po co pojechało do Zawiercia, a Viret w kilka minut zniwelował stratę i wyszedł na prowadzenie. Przestój ASPR-u zniweczył wypracowaną przewagę i szansę na powiększenie konta o dwa punkty.
Z wygranego meczu ASPR nie uratował nawet remisu i wrócił do Zawadzkiego na tarczy. O wyniku zaważył brak koncentracji i nieodpowiedzialna postawa drużyny. Nie można w minutę przestać grać. Nie można w kilka minut roztrwonić przewagi, na którą się pracowało przez cały mecz. Nie można stracić sześciu bramek z rzędu samemu nie strzelając ani jednej. Zamiast dwóch punktów jest wstyd i coraz realniejsze widmo spadku do III ligi. A to oznacza ni mniej, ni więcej, jak koniec piłki ręcznej w Zawadzkiem.