ASPR ZAWADZKIE - VIRET ZAWIERCIE 32-23 (17-13)
ASPR: Białecki, Kruk, Janik - Płonka (8), Skowroński (6), Gradowski (5), Piech (5), Giebel (3), Morzyk (2), Włoka (2), Kalisz (1), Albinger, Kaczka, Kulej, Piecuch
Viret: Cieślak, Kowalczyk - Biernacki (7), S. Zagała (7), Więckowski (3), Kapral (2), Kijowski (2), Nowak (2), Pakulski (2), Rupp (2), I. Zagała (2), Kąpa (1), Komalski (1), Szymański (1), Bugaj
Choć przed meczem obu drużynom dawano równe szanse, to po jego rozpoczęciu jasne się stało, że Viret tego meczu wygrać nie miał. Goście tylko na samym początku objęli prowadzenie, ale później przewagę wypracował ASPR i stopniowo powiększał prowadzenie. Zamiast jednak pewnego zwycięstwa - skończyło się zaledwie na remisie.
Drużyna z Zawadzkiego w pierwszej części meczu prowadziła już 5-ma bramkami i choć do przerwy jedną z nich zdołała stracić, to wydawało się, że ma rywala w garści, a do wygrania meczu wystarczy tylko kontrolować sytuację na parkiecie i nie pozwolić Viretowi na niespodziewany "podjazd". Także w drugiej części meczu, gdy przewaga ASPR-u się utrzymywała, zespół z Zawiercia nie miał pomysły na sforsowanie obrony gospodarzy.
Sytuacja zaczęła się zmieniać wraz z upływem czasu. Gościom wystarczyły dwie minuty, by dojść ASPR na jedną bramkę. I choć potem przez dość długi czas nie udawało się gościom objąć prowadzenia, to przełamanie nastąpiło na 6 minut przed końcem, gdy Viret wreszcie przechylił szalę zwycięstwa na swoją stronę i wypracował dwubramkową przewagę. Heroiczna wręcz postawa ASPR-u pozwoliła w ostatnich sekundach uratować remis, ale po raz kolejny okazuje się, że dla ASPR-u mecze trwają za długo. Standardowo o 10 minut. Ostatnie 10 minut w wykonaniu drużyny z Zawadzkiego to często horror, którego można by uniknąć, gdyby drużyna zachowała koncentrację o parę minut dłużej.
Tym razem skończyło się na remisie, po którym trzeba powiedzieć, że Zawadzkie jeden punkt nie zdobyło a straciło.